„To tylko sztuka” – Terrenca McNally
Reżyseria: Bartłomiej Wyszomirski
As. Reżysera : Teresa Iwko
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Kostiumy: Iza Toroniewicz
Producent: Małgorzata Nejman
Obsada:
JAMES WICKER – PAWEŁ WAWRZECKI
VIRGINIA NOYES – EWA KASPRZYK
JULIA BUDDER – EWA WENCEL
PETER AUSTIN – GRZEGORZ WONS
FRANK FINGER – ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI
GUS P. HEAD – MARCIN KWAŚNY
IRA FLUTE – ANDRZEJ SZOPA
EMMA – LUCYNA MALEC
Opis spektaklu:
Nowa sztuka „Złote Jajo” ma właśnie swoją prapremierę na nowojorskim Broadway’u. Jej nieprzyzwoicie bogata producentka, Julia Budder, organizuje zatem nieprzyzwoicie wystawne przyjęcie w swym nieprzyzwoicie, a jakże, luksusowym domu na wschodnim Manhattanie.
Salon powoli zalewają gwiazdy i celebryci, jednak prawdziwa akcja rozgrywa się na górze, w jej prywatnej sypialni, gdzie wstęp mają tylko wybrani, najbliżsi współpracownicy i przyjaciele gospodyni, w większości twórcy premierowego spektaklu. Wszyscy czekają z niecierpliwością na najważniejsze wydarzenie każdego premierowego wieczoru – pierwszą recenzję New York Timesa, od której, jak przez dziesięciolecia, zależy dalsze istnienie przedstawienia. A co za tym idzie, być albo nie być wszystkich jego twórców. Grono to tworzą między innymi: autor sztuki, zdenerwowany nie bez przyczyny, albowiem na swój broadwayowski debiut czekał, powiedzmy, kilkadziesiąt lat za długo; niestabilny emocjonalnie reżyser, lata temu okrzyknięty „złotym dzieckiem sceny”, którego jedynym marzeniem jest odnieść, uwaga, pierwszy raz w życiu, spektakularną porażkę; gwiazda głównej roli, delikatnie rzecz ujmując, z lekka nadużywająca środków odurzających, mająca nadzieję na wielki powrót, po sromotnej klęsce w Hollywood; i wreszcie najlepszy przyjaciel autora, egocentryczny a jednocześnie pełen kompleksów (tak, to jest możliwe w tej branży)aktor komediowy, który odrzucił główną rolę w sztuce, by grać w serialu telewizyjnym dla wielkiej stacji telewizyjnej. Ale spokojnie, właśnie zdejmują go z anteny.
Pojawia się też, niczym sęp wyczuwający kąsek świeżej padliny, krytyk teatralny, słynący ze swej nienawiści do wszelkich twórców teatralnych (bo sam od lat pisze sztuki do szuflady, tylko nikt nie chce tego czytać…); świeżo przybyły z głębokiej prowincji służący, pracujący dorywczo, bo oczywiście też marzy o wielkiej scenie; taksówkarka, może trochę grubo ciosana, ale która widziała już wszystko, no cóż, niełatwo być przecież taksówkarką na Manhattanie…
Eleganckie, towarzyskie „bułkę-przez-bibułkę” z początku wieczoru, dość szybko, i nieustająco, traci na swej elegancji, kiedy recenzje (wszystkie złe, niektóre tylko straszne, ale inne dramatycznie potworne) zaczynają napływać z telewizji, radia, a nawet z przecieków z najważniejszych drukarni prasowych. Wtedy to wszyscy zebrani desperacko próbują wskazać najbardziej winnego nieuchronnej klęski. Ale na New York Timesa przyjdzie im jeszcze chwilę poczekać…