Biała bluzka

Biała bluzka
Adaptacja i reżyseria: Magda Umer
Opracowanie i kierownictwo muzyczne: Janusz Bogacki
Światło: Piotr Pawlik
Występują: Krystyna Janda i Janusz Bogacki z zespołem muzycznym

O czym jest opowiadanie:
(…) Opowiada o dziewczynie, której młodość przypada na początek lat osiemdziesiątych. Czy Elżbieta, bohaterka „Białej bluzki” jest normalna? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, trudno dziś bowiem wytyczyć granice normalności. Na pewno jest „uszkodzona” przez dwie straszliwe plagi naszych czasów: zbyt obojętną matkę i zbyt natarczywą historię. Nie wyposażona w mechanizmy obronne, zbyt mało czujna, nie dość kochana, jest za słaba na świat, ale chwilami stawia temu światu wściekły opór. Sama nie wie, czy na wodach życia jest paprochem, czy „sterem, żeglarzem, okrętem”. Niepojęty szum świata łagodzi lub zaostrza jej wierny przyjaciel i wróg: alkohol. Bohaterka „Białej bluzki” jest jeszcze pamiętnikarką; próbuje jak umie, z wisielczym humorem, opisać Warszawę lat 1981-83… (…) [Wydawnictwo Literackie, 1988]

A o czym jest spektakl:
Spektakl „Biała bluzka” według opowiadania Agnieszki Osieckiej powstał w roku 1987. Reżyserem i adaptatorką tekstu była pani Magda Umer. W spektaklu znalazły się piosenki Agnieszki Osieckiej. Aranżacje były autorstwa pana Janusza Bogackiego i jego zespół też grał w przedstawieniu.

Spektakl był opowieścią o młodej kobiecie nie mogącej sobie poradzić ze sobą i z Polską lat stanu wojennego. Symboliczna biała bluzka była marzeniem i znakiem przystosowania do życia w kraju zakazów i nakazów, cenzury, opozycji, kartek na mięso, zaświadczeń z miejsca pracy, dowodów, stempelków i godziny policyjnej i więźniów politycznych. Krajem braku wolności, w którym ułańska fantazja podlewana alkoholem, miłość, przyjaźń i poczucie humoru pozwalały czuć smak życia. Życia stąd – dotąd, jak to nazywa bohaterka. „Taki czas na marnych ludzi” to sztandarowa piosenka tamtego spektaklu sprzed lat. Z czasem spektakl stał się „kultowy”, był grany w całej Polsce, przeglądała się w nim dorastająca młodzież, uznała że bohaterka Osieckiej mówi, myśli i czuje jak oni.
(cytat za: newsletter Teatru Polonia)

Fragmeny recenzji

Reanimacja słynnych spektakli sprzed lat kończy się zazwyczaj klęską. Reguła ta nie dotyczy „Białej bluzki”. Nowej wersji, której premiera odbyła się w stołecznym Och-Teatrze, nie ogląda się jak wykopaliska sprzed lat. „Biała bluzka” w 2010 roku stała się uniwersalną opowieścią o życiowych outsiderach. Jednostkach wrażliwych, odtrącanych na margines życia, zagubionych w świecie przepisów i sztucznych konwenansów.
Jan Bończa-Szabłowski

Przedstawienie jest kolejnym, mówionym szeptem i krzykiem, tour de force wybitnej aktorki. Krystyna Janda gra oszczędnie, a mimo to skupia całą uwagę widowni. Stopniuje napięcie, idealnie rozkładając mocniejsze i lżejsze akcenty. Inaczej niż przed laty śpiewa. Głos aktorki zmienia barwę, staje się ciemniejszy, zdarty, jakby wpisała weń wszystkie minione lata. Ktoś powie, że to szkodzi śpiewaniu Jandy, bo czuć w nim walkę, znać wysiłek, niemal ból. Tymczasem właśnie zniszczony głos artystki, mnie przypominający wielką Mariannę Faithfull, staje się jej atutem, a songom z „Białej bluzki” przydaje siły.
Jacek Wakar

Fotografie: Robert Jaworski

 

Zostaw Wiadomość